Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 listopada 2013

Mosty pomiędzy brzegami, mosty pomiędzy ludźmi


Most to łącznik pomiędzy dwoma brzegami, ale też bywa że łączy on o wiele więcej; dwa odrębne światy. To nie tylko konstrukcja inżyniersko - architektoniczna, nie tylko połączone ze sobą kamienne, drewniane, stalowe, żelazne i żelbetonowe przęsła, filary i kładka, to także środek ułatwiający komunikacje, pokonywanie przeszkód, skracający drogę. Szkoda, że często o wiele łatwiej połączyć dwa brzegi rzeki niż dwoje zapiekłych w gniewie i wzajemnych urazach ludzi.

Isaak Newton powiedział, że ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów. Od początku dziejów do czasów współczesnych wciąż wznosimy mury, szukamy nie tego co łączy, ale tego co dzieli. Wolimy odejmowanie i dzielenie od dodawania i mnożenia. Wyszukujemy różnice, przeszkody, haki, przeprowadzamy dochodzenia, zbieramy dowody i rzucamy oskarżenia, czasami słuszne, czasami nie. Obdarzamy hojnie nienawiścią i nienawidzimy tych, którzy myślą i czują inaczej. A ten, kto nie jest z nami ten nasz wróg. Stąd nasze relacje wyglądają często, jak most w Awinionie (zdjęcie nr 1).

Mosty najczęściej spełniają funkcje użytkowe, są jednak i takie, które poza stroną wyłącznie praktyczną pełnią też funkcje dekoracyjne i te przyciągają wzrok, inspirują artystów (malarze je uwieczniają na płótnie, poeci piszą o nich wiersze, fotografowie zdejmują je aparatem). Czasami bywają one także miejscem handlu, jak Ponte Rialto (Wenecja) z mnóstwem sklepików z pamiątkami, Ponte Vecchio (Florencja) królestwo jubilerów, Ponte Sant` Angelo (Rzym) okupowany od jakiegoś czasu przez ciemnoskórych mieszkańców Afryki oferujących turystkom torebki. Są też mosty przyciągające zakochanych, którzy szpecą je kłódeczkami (niestety moda na obwieszanie mostów kłódkami rozprzestrzenia się i dotarła też do Polski). Nie budzi ona mojego zachwytu, gdyż bardziej szpeci niż zdobi rdzewiejącymi kawałkami żelastwa czasami całkiem ładne mosty.

Podczas tegorocznych wakacji miałam okazję podziwiać parę urokliwych mostów.

Londyński Tower Bridge w wiktoriańskim stylu powstał pod warunkiem, iż będzie harmonizował z zamkiem - twierdzą Tower. Most zamkowy, czy może więzienny jest dobrym przykładem połączenia stali z kamieniem. Powstał pod koniec XIX wieku i do dzisiaj służy, jako most zwodzony (choć ta jego funkcja wykorzystywana jest obecnie dużo rzadziej niż dawniej). I tu nasunęła mi się myśl, skoro most, jako osiągnięcie inżynierii porównywany był z wieżą Eiffla, to zapewne musiał wzbudzać podobne kontrowersje, jak wieża. A zatem to, co dziś razi mnie w architekturze, to co wydaje mi się brakiem harmonii i piękna (futurystyczne budowle z betonu i szkła stawiane w sąsiedztwie pięknych pamiątek przeszłości) będą podziwiane przez przyszłe pokolenia, jako ciekawe rozwiązania połączenia prostoty z funkcjonalnością. Ja jednak czuję dyskomfort oglądając piękne dzieła architektury gotyckiej (neogotyckiej), secesyjnej upstrzone szklanymi budowlami.
Dwie połączone pomostami - kładkami dla pieszych (na wysokości 34 i 44 metrów nad rzeką) wieże przedstawiają się wyjątkowo malowniczo na tle nowoczesnej architektury nad Tamizą. A niebiesko-białe dodatki są dobrą kontrpropozycją dla królującej w Londynie czerwieni (piętrowe autobusy, budki telefoniczne, mundury gwardzistów, flagi - czerwień bije po oczach). Żałuję, że nie miałam okazji oglądać go wieczorem, kiedy pięknie oświetlony tworzy jeszcze bardziej malowniczy widok.

Most Aleksandra III to najbardziej elegancki most Paryża, tak mówią przewodniki i chyba mówią prawdę. Powstał w roku 1900 (roku światowej wystawy) dla uświetnienia przymierza prezydenta Francji z carem Rosji Aleksandrem III. Stojąc na moście trudno się zdecydować, co podziwiać najpierw; leżący po jednej stronie Pałac Inwalidów, znajdujące się po drugiej stronie Grand Palace i Petit Palace czy bogate, złocone dekorum w postaci cherubinów z kandelabrami (w stylu Belle Epoque), posągi sławy, uskrzydlone konie, personifikacje Francji oraz Sekwany i Newy, girlandy czy też zdobiące balustradę latarenki. Wygląda fantastycznie zarówno po zachodzie słońca przepięknie oświetlony, jak i za dnia, kiedy promienie słońca odbite w wodach Sekwany podejmują dialog z tymi, które odbijają się w złotych posągach. Most wykorzystywany jest często jako element scenografii miasta, ostatnio w filmie Paryż o północy.

Most Westchnień (Ponte del Sospiri) -dziś chyba już wszyscy
wiedzą, że nie ma on nic wspólnego z westchnieniami miłosnymi (mostem zakochanych nazywa się Ponte Rialto). Ponte del Sospiri nazwę miał zawdzięczać westchnieniom skazańców, których prowadzono z obradującego w Pallazzo Ducale Trybunału Kryminalnego do cel „nowych więzień”. Skazańcy mieli przez wiele lat nie oglądać świata za murami. Ten kamienny most z istryjskiego kamienia pochodzący z początku XVII wieku nie jest zbyt dekoracyjny, ale intryguje tajemnicą, którą zawdzięcza XIX wiecznym romantycznym pisarzom. Całkowicie zabudowany, składający się z dwóch oddzielnych korytarzy, z dwoma zapełnionymi kamienną ażurową zasłoną oknami przyciąga wzrok turystów, którzy pomiędzy malutkimi otworami w oknach usiłują dostrzec więźniów sprzed czterech wieków, niepomni tego, że dziś stanowi on część powierzchni muzealnej udostępnionej zwiedzających Pałac Dożów. Kiedy mowa o Wenecji, Pallazzo Ducalle oraz Więzieniu Piombi na myśl przychodzi najsłynniejszy kochanek w dziejach ludzkości - Giacomo Cassanova, któremu udało się zbiec z weneckiego więzienia. Być może więc mury Mostu Westchnień pamiętają i jego uwodzicielski uśmiech. Na zdjęciu most po renowacji (która dwa lata temu uniemożliwiła mi wykonanie fotki).
Ponte Vecchio, czyli Most Stary jest dla wielu odwiedzających miasto obok Dawida Michała Anioła, Piazza Signoria, Duomo symbolem Florencji. Tradycja mostu nad Arno w tym miejscu sięga czasów rzymskich. Wielokrotnie odbudowywany, porywany przez nurt rzeki (dziś złośliwie przez niektórych nazywanej strumykiem) funkcjonuje mniej więcej w tym kształcie, który nadał mu ostatecznie Vasari, dodając do istniejącej zabudowy korytarz łaczący Uffizi z Palazzo Pitti (zwany dziś Korytarzem Vasariego). Istniejące tu sklepiki mają rodowód w czasach quatrocenta, kiedy umieszczali tu swoje kramiki rzemieślnicy i handlarze. Z powodu niezbyt higienicznych warunków użytkowania i panującego smrodu wielki książę Ferdynand wydał dekret, na mocy którego pozwolono na handel na moście wyłącznie "czystym" rzemieślnikom; tj. złotnikom i handlarzom szlachetnymi kamieniami. Do dziś witryny sklepowe pełne złota i drogich kamieni pobudzają wyobraźnię turystek, a także niektórych turystów. Ponte Vecchio, jako jedyny most we Florencji nie został zniszczony przez wycofujące się niemieckie wojska. Nie działa na mnie magia złota, nie przepadam za biżuterią (choć od tej ze szkła z Murano nie mogłam wzroku oderwać), natomiast charakterystyczny piaskowy kolor zabudowy, odbicie mostu w wodach Arno, szkicujący tu artyści, ukwiecony brzeg rzeki sprawiają niepowtarzalny klimat, dzięki któremu lubię zatrzymać się tu na dłuższą chwilę. 
O rzymskim Ponte Saint Angelo pisałam tutaj. Pomysł napisania o mostach i paru innych rzeczach przyszedł mi do głowy, kiedy czytałam cykl Niedzielna kawa u Nutty. Nie jestem pewna, czy Nutta pisała o mostach, a chyba na pewno pisała o murach (chyba na pewno to nie jest szczęśliwe sformułowanie:) Pomyślałam wtedy, że to ciekawe, jak można spojrzeć inaczej na banalne z pozoru budowle.
To tylko kilka ciekawych mostów, które mogłam podziwiać. A teraz muszę podjąć próbę odbudowania mostu łaczącego mnie z pewną bliską osobą, bo obawiam się, iż wzburzone wody wzajemnych nieporozumień i brak komunikacji nieco nadgryzły jego filary. 

30 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twój styl pisania, dzięki któremu wszystko, o czym piszesz, staje się takie liryczne i ambitne! Nigdy nie sądziłam na przykład, że mosty mogą być takim ciekawym tematem! Z tych przedstawionych przez Ciebie najbardziej podobał mi się most Aleksandra III. Co prawda zdaje się niebezpiecznie balansować na granicy kiczu, ale jest jednocześnie naprawdę elegancki i zachwycający! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niebezpiecznie balansuje, ale tej granicy moim zdaniem nie przekracza. Na ile zdążyłam poznać twoje zainteresowania mogłam odgadnąć, że właśnie on przypadnie ci do gustu. Lirycznie i ambitnie- mówisz? a mnie się wydaje, że emocjonalnie i grafomańsko :), a na pewno nie ambitnie, ale miło mi, jeśli tak postrzegasz moje wpisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że nie przekracza i chyba właśnie na tym polega cała jego uroda! Zastanawiam się, czy kiedy byłam w Paryżu (tylko raz jak do tej pory, niestety), to go widziałam... aż dziw, że nie zwróciłam wtedy na niego uwagi!
      Na pewno nie grafomańsko, a co emocjonalności, to dla mnie osobiście jest to naprawdę duża zaleta. Dzięki temu Twoje opisy podróży to nie tylko "notka a la przewodnik", ale coś dużo więcej :)

      Usuń
    2. Jak wiele jest dziełem przypadku, to co dziś zachwyca, kiedyś nie zwracało uwagi i odwrotnie, a za miłe słowa dziękuję (a grafomania nie jest dla mnie obraźliwym słowem, tak nazwałam swój poprzedni blog Z dziennika grafomanki w średnim wieku :)) z pewnym przymrużeniem oka, ale bez kokieterii)

      Usuń
  3. Trzy z nich widziałam w tym roku, jeszcze czwarty "anielski" z Rzymu z poprzedniej notki. Nieźle, bo tyle lat czekałam:) Ponte Vecchio niedemokratyczny, bo górą przechodzą sławni i bogaci, a turyści dołem. Mosty między ludźmi? Nigdy tak nie było, żeby wszyscy się kochali. To nasze projekcje i marzenia. Zadowalam się małymi życzliwościami:) Uśmiech ślę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie cieszy, że udało ci się zrealizować Twoje wielkie marzenie i życzę, aby udało ci się tam jeszcze powrócić, bo teraz tęsknota będzie Cię tam wzywać. Nigdy nie było, nigdy nie będzie, a jednak człowiek naiwnie lubi sobie pomarzyć, że choć raz, przez jakąś chwilkę uda mu się zbudować ogromny most, który łączy jeśli nie wszystkich to przynajmniej tych, których polubił i chciałby aby i oni się polubili. :) Uśmiech oddaję:)

      Usuń
    2. Czasami boję się napisanych słów (aby dobrze być zrozumianą) - oddaję - oznaczać miało, że też ślę, a nie oddaję, bo dziękuję nie wezmę :)

      Usuń
  4. Mosty jako obiekty użyteczne i estetyczne, a nawet pomniki ku czci - wiele by tu można wymieniać funkcji. Zawsze jednaj przyciągają uwagę.
    O mostach pisałam, ale na innym zapuszczonym blogu.

    http://biuroslow.blogspot.com/2010/11/na-drugi-brzeg.html
    http://biuroslow.blogspot.com/2010/11/na-mostach.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam oba wpisy, jak zwykle piękne. I cieszę się, że na inne aspekty zwróciłyśmy uwagę. Nie znałam tamtego Twojego bloga, choć czasami wydaje mi się znajoma, musiała mi gdzieś mignąć.

      Usuń
  5. Ciekawy post, z resztą u Ciebie to normalność
    Małgosiu, jak wiesz chodzimy tymi samymi ścieżkami. Tak jak i Ty widziałam te wszystkie mosty...
    Jednak najważniejszy jest most łączący relacje, uczucia z bliskimi osobami...
    Raczej nie jest możliwe uszczęśliwić cały świat...Nie ma takiego ogromnego mostu dobroci, szlachetności, miłości...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież ja to wiem, że się nie da, ale pomarzyć - dobra rzecz. Mnie na szczęście udało się zapobiec katastrofie budowlanej i most łączący z bliską osobą został wsparty silną obejmą. Pozdrawiam również

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że nie doszło do katastrofy budowlanej.
      Tak, trzeba mieć marzenia, cóż warte byłoby nasze życie bez marzeń.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Polska raczej nie słynie z mostów i patrząc na to, co dzieje się w niej ostatnio, obawiam się, że prędko się to nie zmieni.
    Niestety, londyńskich mostów nie miałam okazji podziwiać, ale paryski most Aleksandra owszem. Może i prawie kiczowaty, ale co z tego?:)
    W tym roku podziwiałam natomiast mosty budapesztańskie - przejeżdżałam bądź przechodziłam przez trzy z nich. Biorąc pod uwagę to, jak szeroki jest tam Dunaj, wszystkie także zrobiły na mnie spore wrażenie.
    Trzymam kciuki za powodzenie prowadzonych przez Ciebie prac remontowo-budowlanych!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze zdanie zabrzmiało wieloznacznie i zgadzam się z Tobą, choć zagłębiać się w temat nie będę, bo zaraz pojawi się ktoś z kilofem i zacznie burzenie. A jeśli spojrzeć na to dosłownie - na mosty, jako element architektury to nie mam wiedzy, czy zostały zniszczone w trakcie wojen, czy też nigdy takowych nie udało nam się dorobić z różnych powodów. I cóż z tego, że ze Szwecji- chciałoby się powiedzieć, no właśnie, cóż z tego, że kicz, jeśli porusza czyjeś czułe struny to chwała mu za to. Budapeszt odwiedziłam lata temu i choć mostów nie bardzo pamiętam, to pamiętam, że miasto zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie i oczywiście obiecuję sobie powrót w bliżej niesprecyzowanej przyszłości. Prace remontowo-budowlane posuwają się wolno, ale się posuwają :)

      Usuń
    2. Wieloznaczność zdania była jak najbardziej zamierzona:) Ale masz rację, nie podążajmy tą ścieżką.
      Co do prac budowlanych, mam nadzieję, że obejdzie się bez zakładania kasku!:)

      Usuń
    3. :) prace przebiegają sprawnie i rzeczywiście kask dziś nie był potrzebny.

      Usuń
  7. Dzięki za przypomnienie tych pięknych miejsc!
    Ciekawe są mosty również w literaturze, ostatnio przeczytałam "Most San Luis Rey" Thorntona Wildera. Poza tym wysadzenie mostu to jedno z najważniejszych wydarzeń w "Komu bije dzwon" Hemingwaya. Plus całkiem sporo mostów filmowych, w tym słynny "Most na rzece Kwai". I jeszcze był taki wojenny melodramat z Vivien Leigh, w którym sceny na Tower Bridge odgrywały kluczową rolę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komu bije dzwon czytałam w 1988 r. - pamiętam dokładnie rok, bowiem zabrałam go ze sobą na wyspę narodzin Afrodyty, niestety samego mostu sobie nie przypominam. Kolejna rzecz do powtórki. W filmach wojennych to niestety częściej burzono wszelkie mosty, nie mówiąc o tych nad rzekami i przepaściami. Pierwszy z filmów widziałam, z Vivien Leigh oglądałam jedynie wiadomy film i nie powiem, że bez przyjemności :)

      Usuń
    2. Sprostowanie, właśnie sprawdziłam i okazuje się, że namieszałam, bo to był Waterloo Bridge, taki zresztą był tytuł tego filmu z Vivien Leigh. A a propos mostów powieściowych podobno to książka Federica Moccii "Amore 14" wywołała modę na przyczepianie kłódek z imionami zakochanych na mostach. :)

      Usuń
    3. Książki też nie znam :(, a moda jak to moda jednym odpowiada, innym nie. Ja należę do tych innych.

      Usuń
  8. Dałaś nam piękny przegląd mostów a przy okazji sporą garść interesujących refleksji. Jak sobie przypomnę Twoje niedawne wątpliwości co do celowości prowadzenia bloga, to mam ochotę po raz ...enty powiedzieć, że blogosfera poniosłaby ogromną stratę,a z pewnością my, Twoi czytelnicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę zatem, że powinnam się lepiej ubezpieczyć na życie dla dobra blogosfery:) Kłaniam się nisko do samej ziemi w podziękowaniach pokornych, mam nadzieję, że nie strzeli mi kręgosłup od tego ukłonu. Dziękuję, takie słowa dają poczucie sensu, bo wątpliwości myślę, że mamy niemal wszyscy i niemal wciąż. I poczucie własnych ograniczeń i słabości i moc kompleksów. :)

      Usuń
  9. Z wielką przyjemnością odnotowuję za każdym razem swój powrót w Twoje progi. :) Fajny pomysł z tymi mostami, i jak zrealizowany. Tylko pozazdrościć, zarówno stylu, jak i podróży i i widoków. Ja ze swej strony, pragnę uczcić mosty i mostki nieznane, malutkie, cieszące oko i służące spacerowiczom po przeróżnych oazach zieleni, np. jak ten w przypałacowym parku w Śmiełowie, w Wielkopolsce.
    http://www.smielow.pl/pic/park/03.jpg
    Mała rzecz, a też cieszy.
    Co do prowadzenia bloga - doskonale rozumiem i podzielam Twoje wątpliwości (w sensie, że sama takie mam), ale mimo wszystko - nie ulegaj im, dla dobra ogółu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Link się nie otwiera, ale znalazłam poprzez google. Malutki, a cieszy oko. Zawsze wychodziłam z założenie, że małe jest piękne. A w takim otoczeniu urocze. Tyle miłych słów dzisiaj, że nie wiem, co odpowiadać, odpowiem jedno-dziękuję.

      Usuń
  10. Piękne mosty. Poza awiniońskim (szczególny przypadek) widziałam wszystkie, o których wspominasz. W Warszawie raz, że mostów jest zbyt mało w porównaniu z europejskimi stolicami, to nie są one zbyt reprezentacyjne. Najbardziej "filmowy" jest most Świętokrzyski, którego praktyczna użyteczność jest niestety średnia. Ale w filmach i teledyskach prezentuje się zupełnie nieźle :)
    Bardzo ciekawy pomysł na notkę. Życzę, abyś ponownie nawiązała mocniejszą niż dotąd więź z bliską Ci osobą. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukając odniesień literackich w rzeczywistości, szukam także filmowych obrazów w realu, a po obejrzeniu Nigdy w życiu (które bardzo mi się spodobało, lubię od czasu do czasu takie romantyczne komedyjki, byle nie za dużo) strasznie chciałam obejrzeć Świętokrzyski most. Wygląda ciekawie, zwłaszcza w nocy. Co do użyteczności- nie wypowiem się, bo samochodem nie jeżdżę. Życzenia przyjęte.

      Usuń
  11. Takie proste słowo. Tylko cztery litery. A ile już tutaj znalazło się porównań. Te które pokazałaś, na pewno są piękne, kilka widziałem osobiście , o innych jak na razie mogę pomarzyć. Ale powiem Ci, że równie dużo frajdy dają mi niewielkie mostki przerzucone na górskimi strumykami. Mogę długo stać na nich i patrzeć, jak woda rozbija się na kamieniach tworząc małe kaskady. Takich wrażeń słuchowych próżno szukać na tych wielkich i znanych mostach.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wątpię, że mostki, kładki są bardzo urokliwe, czasami nawet bardziej od tych znanych, podziwianych i zagęszczonych tłumami turystów. Dla przykładu w Wenecji takich malutkich mostków często w zaułkach uliczek, zupełnie odosobnionych jest cała masa i można się nimi delektować w ciszy i spokoju. No a oczywiście te górskie niosą za sobą odrębne atrakcje w postaci rwących nurtów strumieni i niosą dodatkowe możliwości porównań (most jako panowanie nad strachem, lękiem, obawą, jako pokonywanie przeszkód,....itp.).

      Usuń
  12. Cudowny post, aż miło czytać. Polska może nie ma aż tak słynnych mostów, ale na przykład Wrocław ma sporo i to całkiem urokliwych. Grunwaldzki - mocny i przysadzisty, Zwierzyniecki koło ZOO - z ażurową konstrukcją czy Tumski na Piasku - ten chyba właśnie obwieszany jest kłódeczkami (mnie ten zwyczaj nie przeszkadza).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrocław jak donoszą mi zewsząd jest niezwykle piękny miejscem i wiem, że kiedyś tam dotrę, a jak już dotrę to i mosty obaczę. Mnie zwyczaj dekorowania żelastwem nie tyle przeszkadza, co nie wywołuje entuzjazmu, jakby to powiedzieć zaburza moje poczucie estetyki, tyle, czy ja ma dobry gust- nie mnie oceniać. Dziękuję za odwiedziny

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).